Po krótkich przemyśleniach pod koniec roku 2014, byłam z siebie dumna. Ten rok dużo mnie nauczył, przede wszystkim rozsądnego wydawania pieniędzy na urodowe przyjemności. W większości były to produkty kupione z polecenia lub po uprzednim sprawdzeniu opinii na ich temat. Rzadko kupowałam coś z przypadku, pod wpływem impulsu czy ładnego opakowania.
Całkowity przypadek sprawił, że liczba moich pielęgnacyjnych odkrywców odpowiada liczbie miesięcy w roku, wiec nie dorabiajmy sobie historii.
1. KOSMETYKI EVREE
Ogólnie rzecz biorąc czegolowiek bym się nie dotknęła od Evree jestem zachwycona.Moja kolekcja wcale nie jest duża, ale z każdym kolejnym wypróbowaniem nowego produktu mam ochotę na więcej i więcej. Aktualnie mam chrapkę na wychwalany olejek różany, którego zakup to już tylko kwestia czasu.
- EVREE MAX REPAIR/ REGENERUJĄCY BALSAM DO CIAŁA
Jeśli Wam jeszcze tego nie mówiłam , to nie jestem fanką wsmarowywania w swoje ciało wszelkich balsamów, olejków i czego tam jeszcze. Po prostu nie lubię tej czynności i nie przepadam za czekaniem aż produkt się wchłonie. Być może to uraz z młodości, a może zwyczajnie nie jest to w mojej naturze.Wiem jednak, że powinnam dokonywać tego typu zabiegów ze względu na specyfikę mojej suchej skóry, i w miarę możliwości oraz chęci staram się to robić coraz częsciej właśnie dzięki balsamowi od Evree. To co mi odpowiada, to to, że nie jest nadzwyczajnie gęsty, szybko się wchłania i jest wydajny. No i to faktyczne nawilżenie... Dawno nie spotkałam balsamu drogeryjnego w miarę przystępnej cenie, który zrobił by mojej skórze tak dobrze.
- EVREE FOOT CARE SMOOTH SCRUB/ PEELING DO STÓP
Kolejne cudeńko od Evree3 tym razem do pielęgnacji stóp. Tak jak być może już wcześniej Wam wspominałam, moje podeszwy stóp byływ opłakanym stanie, dlatego pedicure muszę wykonywać przynajmniej raz na dwa tygodnie, aby nie doprowadzić do ponownej masakry. Nigdy jednak nie byłam w pełni usatysfakcjonowana tego typu działaniem w wersji "sama sobie". Może nie koniecznie diametralnie zmieniło się to po użyciu Evree, ale na pewno poziom satysfakcji jest większy. Moje zrogowacenia i stwardnienia nie narastają już tak szybko, co jest dla mnie bardzo ważne, bo czas między zabiegami wydłużył się przynajmniej o połowę. Nie powiem Wam czy ściera, bo stosuję go po ciężkim męczeniu stóp tarą, jednak pozytywny efekt daje do myślenia.
- EVREE MAX REPAIR/ REGENERUJĄCY KREM DO RĄK
To ostatni z moich nabytków firmy Evree. Zachęcona pozytywnymi opiniami postanowiłam go kupić czym prędzej zanim jeszcze skończyła się moja Ziajka. W okolicach poświątecznych miałam chwilę ponownego nawrotu spierzchniętej skóry dłoni, a to dla tego, że tuż przed mroźnymi temperaturami, które nawiedziły nasz kraj nieco zapomniałam o stosowaniu kremu. Coś czuję, że skóra tej części ciała już nigdy nie wróci do stanu normalności i każdej zimy będę zmagać się z tym samym problemem. Jednak postanowiłam tak szybko się nie poddawać. Po rozpoczęciu stosowania Evree, moje dłonie dość szybko zaczęły przyjmować ludzkie oblicze. Skóra jest stosunkowo gładka i miękka. Jedyne co mi przeszkadza to zapach, który zapewne wielu się podoba. Wbrew sobie, bo niby kwiatowy, ale jakby nuta bzu czy coś, a za tą nie przepadam. Jakoś to zdzierżę...
2. KERASTASE ELIXIR ULTIME ROSE MILLENAIRE
Zapewne już świetnie wiecie, że jestem oddaną fanką serii Kerastase firmy Loreal. To cudowne kosmetyki, genialnie pielęgnujące włosy. Efekt po ich użyciu jest niespotykanie ujmujący i zadziwiający. Elixir Ultimate chociaż zupełnie niedopasowany do specyfiki moich włosów również robi moim włosom dobrze. Tak jak w przypadku pozostałych jego kompanów włosy są delikatnie miękkie i lśniące. Już w zasadzie od samego początku efekt odżywienia jest widoczny, no i tak jak wcześniej pisałam moje włosy nie wypadają w takim stopniu jak kiedyś. Odkrycie roku to nie tylko elixir ale wszystkie te kosmetyki, które miałam niezwykła przyjemność używać. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na ich temat zajrzyjcie TUTAJ. Szczerze, liczyłam w tym roku na to, aby któraś z perełek znalazła się pod moją choinką, ale niestety się przeliczyłam :(
3. SCHWARZKOPF PROFESIONAL BC BONACURE REPAIR RESCUE
Odżywka w sprayu, która nie od początku przypadła mi do gustu. Jednak zdeterminowana potrzebą posiadania butelki z atomizerem zaczęłam stosować ją po każdym myciu włosów. Jakież było moje zdziwienie, kiedy moje włosy rozczesywały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w cudownie szybkim czasie, stawały się coraz ładniejsze, bardziej lśniące. No i ten zapach, taki męski ale też z odrobiną kobiecości. Dość intrygujący. No i czar prysł kiedy w opakowaniu nic już nie zostało... Prosiłam mamę, aby zakupiła ją ponownie u swojej fryzjerki ale ona wcisnęła jej coś co zupełnie mi nie odpowiada. Zrobię jeszcze kilka podejść do tej "cudownej" nowości, ale nie wróżę jej świetlanej przyszłości i chcę nowe Repair Rescue jak najszybciej.
4. BIELENDA OGÓREK I LIMONKA CERA MIESZANA I TŁUSTA
Nie jest to krem działający cuda na kiju, ale też nie jest z tych złych. W moim przypadku sprawdził się w stu procentach, szczególnie w kwestii zmatowienia. Moja cera jest mieszana i wypróbowałam już wiele kremów, które miały przynieść efekt nawilżenia a zarazem zmatowienia. Dopiero po użyciu Bielendy uzyskałam pożądany efekt, który utrzymuje się przez wiele godzin.Ma cudny, świeży zapach i delikatną konsystencję. Ważne jest to, że podkład nałożony na Bielendę nie waży się, wręcz przeciwnie, idealnie się z nią łączy. Sumując, krem warty uwagi zważywszy na niską cenę.
5. PALMER'S COCOA BUTTER/ KREM NA NOC
Nie chciałabym się powtarzać, bo o tym kremie pisałam w poprzednim poście. Jednak krótko. Świetny krem dla tych, którzy nie przepadają za ciężkimi oblepiaczami. Lekka konsystencja daje duży komfort podczas zasypiania. Rano w zasadzie nie czuję kremu na twarzy, nie odczuwam ściągnięcia jak zdarzało mi się np. po Ziajce kakaowej. No cóż, genialne odkrycie roku, warte swojej ceny.
6. TOŁPA DERMO FACE SEBIO/ PUNKTOWY KONCENTRAT KORYGUJACY
W moim odczuciu, jedyny tego typu kosmetyk przynoszący pożądany rezultat. Naprawdę było to miłe zaskoczenie, gdy dołączona jego próbeczka do kremu Tołpy zdziałała cuda z moimi ówczesnymi niedoskonałościami. Pobiegłam więc po pełną wersję i się nie zawiodłam. Pełną recenzję możecie znaleźć TUTAJ.
7. HEAN SLIM NO LIMIT/ PEELING CUKROWY DO CIAŁA
O peelingu pisałam również całkiem niedawno, zachwycając się nad jego cudowną mocą. Idealnie złuszcza naskórek, dzięki czemu skóra staje się gładka i przyjemnie miękka. Jest to to chyba jedno z moich największych odkryć ubiegłego roku, być może dlatego, że w miarę świeże. Jeśli chcecie dowiedzieć siewięcej na jego temat, wpadnijcie TUTAJ
8. GARNIER PŁYN MICELARNY 3W1
Właściwie to zaczęłam się zastanawiać, czy odkryłam go w tym roku, bo zużyłam już tak niewiarygodnie duża liczbę opakowań, że straciłam rachubę. Ale tak, idąc tropem pewnych wydarzeń z już ubiegłego roku, stwierdzam że Garnier zakupiłam po raz pierwszy około czerwca. Jak już wiecie, ogromnie przypadł mi do gustu, nie podrażniając moich oczu i świetnie radząc sobie nawet z silnym makijażem, jeśli nie spróbowałyście, chociaż w to nie wierzę, warto...
9. OCEANIC LONG 4 LASHES
Dziwny to produkt, bo raz gą kocham raz nienawidzę. Jedno jest pewne, zdziałała wiele dobrego w temacie moich rzęs. Po trzymiesięcznym stosowaniu są naprawdę długie. Do tego stopnia, że wiele osób twierdzi, że są sztuczne. Od ostatniego napomknięcia o Long 4 Lashes sporo się zmieniło. Jestem teraz na etapie kochania jej. Zauważyłam malutkie rzęski w miejscach gdzie ich wcześniej nie było Na pewno nie zrezygnuję z niej po denku i zaopatrzę się w kolejne opakowanie.
10. JIMMY CHOO EAU THE TOILET
To już wiecie, że ostatnio Jimmy Choo jest moim ukochanym zapachem. Kwiatowe nuty urzekają mnie niemiłosiernie, a tutaj niczego w tej kwestii nie brakuje.
Ufff, dla mnie to już i tak za dużo, więc nie wyobrażam sobie przedstawienia wszystkich moich ulubieńców roku 2014. Cieszę się jednak, że to podsumowanie było dla mnie dość konstruktywne i zdałam sobie sprawę z tego o czym pisałam Wam na samym początku.
Ciekawi mnie czy wśród moich odkryć są też Wasi ulubieńcy?
Czekam na Wasze komentarze.
Pozdrawiam,
Monika :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz