środa, 14 stycznia 2015

ODKRYCIA ROKU 2014/ KOLORÓWKA

   Już połowa stycznia, a za mną nadal ciągnie się posumowanie roku 2014. Jednak znalazłam chwilę czasu, wśród natłoku wydarzeń, który ogarnia ostatnio moje życie i postanowiłam podzielić się z Wami odkryciami zeszłego roku w kategorii kolorówki. To zdecydowanie coś, co tygryski lubią najbardziej , i może niekoniecznie będzie to widać, ale kosmetykom do makijażu oddana jestem całym serduchem. Rok 2014 zdecydowanie mogę nazwać rokiem odkryć w kwestii kolorówki. Myśle również, że mocno rozwinęłam się pod względem technicznym wykonywania makijaży, co z miesiąca na miesiąc było coraz bardziej widoczne. Przejdźmy jednak do sedna sprawy.


   Jest tego niewiele, ale treściwie. Aby było systematycznie, podzieliłam moją skromną kolekcję na kategorie: twarz, oczy, usta.

KOSMETYKI DO TWARZY
  •  ASTOR PERFECT STAY 24 H/ PODKŁAD - zdecydowanie mega odkrycie, choć dopiero pod koniec roku. Po wieloletniej miłości do Rimmel Wake me Up, zdradziłam go właśnie z Astorem. W moim odczuciu idealna konsystencja, bardzo ładne wykończenie a i kolorystyka całkiem całkiem. To podkład który zdecydowanie trafił w moje gusta. Więcej na jego temat możecie przeczytać TUTAJ
  • ASTOR PERFECT STAY 24 H/ KOREKTOR POD OCZY - idąc za ciosem, dość szybko dałam się namówić na kupno korektora z tej samej serii. Bardzo fajny korektor, genialnie rozświetlający, dość dobrze kryjący niechciane cienie pod oczami. I teraz mogę się przyznać, że porzucam mój ukochany Lumi Magique na koszt, tańszego i być może lepszego Astora.
  • CLASSICS TERRACOTTA BLUSHER - świetny róż, cudownie rozświetlający cerę dzięki swoim maleńkim drobinkom. policzki są dzięki niemu idealnie podkreślone na bardzo długi czas. Niestety, nie jest to róż na co dzień. Wieczorny wypad na miasto czy romantyczna kolacja są idealnymi okazjami do tego aby użyć tego produktu, w dziennym makijażu polecałabym jednak coś subtelniejszego. Niestety nie widzę go już na stronie Golden Rose, i myślę, że został wycofany. Jednak polecam gdybyście gdzieś kiedyś go jeszcze dorwały.

KOSMETYKI DO OCZU

  • MAKE UP REVOLUTION ICONIC 3- Genialna paletka cieni łącząca w sobie satynowe, matowe i perłowe odcienie w stonowanych kolorach. Jestem naprawdę zaskoczona, że za tak niską cenę można uzyskać tak dobrą jakość. Zdecydowanie jest moim ulubieńcem, który towarzyszy mi w codziennym makijażu. 
  • KOBO PROFESSIONAL/ PIGMENTY DO POWIEK - bardzo dobre pigmenty za naprawdę niską cenę. Sprawdzają się zarówno na sucho jak i na mokro. Bez problemu potrafią przetrwać na powiekach cały dzień. Są super wydajne. I te kolory, najbardziej kocham te opalizujące, a te w zdecydowanych kolorach najczęściej służą mi jako eyeliner.
  • MAYBELLINE COLOR TATTOO 24H- Chyba nie ma wśród Was takiej, która nie przetestowała jeszcze Color Tattoo. Ja te cienie uwielbiam za ich niesamowitą trwałość, dobre nasycenie kolorów, możliwość stopniowania koloru. Dzięki swojej kremowej konsystencji idealnie rozprowadza się po powiece, nawet palcem. Oprócz tego, że cienie służą mi jako cienie, jeden z nich (Pernamemt- Taupe) posiada inne zastosowanie. Używam go jako "pomady" do brwi. Ten chłodny kolor, nie zawierający czerwonych tonów jest idealnie dopasowany do barwy moich brwi. 
  • INGLOT DURALINE -  Świetny ułatwiacz zadań nie tylko specjalnych, w oryginale przeznaczony do makijażu oka, jednak jak się okazuje może mieć również inne zastosowanie. Ja używam go jako rozcieńczacza do bazy pod cienie, mieszania go z eyelinerem oraz pigmentami, które również służą mi jako ęyeliner. Muszę Wam się z czegoś zwierzyć. Pamietacie jak opisywałam go w poście razem z PAESE. Zaraz po wpisie mój Duraline rozlał mi się w kufrze,dzięki mojej niefrasobliwości i z prawie całej buteleczki została mi 1/10. Cóż, muszę pędzić do Inglota i zakupić następną.
  • CATRICE EYE BROW STYLIST - Naprawdę dobra kredka do brwi zakończona spiralną szczoteczką do ich wyczesywania.  Jak na tą cenę kredka spisuje się idealnie. Ma świetną konsystencję, dzięki której możemy dorysować sobie pojedyncze włoski, pod warukniem, że będzie ona dobrze zatemperowana. Na razie odstawiłam ją na rzecz wcześniej wspomnianego Color Tattoo, ale towarzyszyła mi prawie przez cały rok, więc nie mogłam jej pominąć. 




 KOSMETYKI DO UST

  Ten rozdział wymaga lekkiego wstępu, ponieważ jeszcze tego nie wiecie. Nie jestem zwolenniczką pomadek, błyszczyków, balsamów. Jednym słowem wszystkiego co jest przeznaczone do ust. Nie nawidzę tego uczucia, gdy moje wargi oblepione są czymś nienaturalnym, a nie daj Boże klejącym.
Przełom nastąpił w tym roku, kiedy poznałam produkty, których w zasadzie nie czuję na ustach.

  • GOLDEN ROSE  VELVET MATTE LIPSTICK - bardzo fajna pomadka, która mocno mnie zdziwiła. Po produkcie matowym do ust spodziewałabym się przede wszystkim tępej aplikacji. A tu taka niespodnianka. Pomadka gładziutko sunie po wargach pozostawiając bardzo ładnie nasycony kolor. Nawet po czasie nie odczuwam tej wyżej wspomnianej "tępoty". Moje usta są cały czas nawilżone, ale nie przesadnie, tak optymalnie, dość naturalnie.
  • BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET -Skuszona samymi pochlebnymi opiniami, mocno trafiającymi w moje wymagania postanowiłam wypróbować. Nie żałuję. Przede wszystkim ze względu na fakt, że po jakimś czasie kompletnie nie czuję, że mam coś na ustach, a kolor nadal jest widoczny. Do tej pory gama kolorystyczna mnie nie przekonywała, bo przejść z naturalnych ust we wściekło czerwone czy różowe jest trudno. Wiem jednak, że w takiej a'la fuksji (być może ujawnia się tu teraz mój daltonizm) jest mi dobrze, więc ją wybrałam. Cieszy mnie jednak fakt, że pojawiły się w tej serii nudziaki, i zacieram na nie mocno łapki. Ahhh, zapomniałabym o jednym, przeraża mnie tylko zapach. Jakby farba do ścian...
  • REVLON JUST BITTEN KISSABLE - Połączenie balsamu do ust i pomadki to dla mnie idealne rozwiązanie, zważywszy na fakt, że konsystencja jest taka w sam raz. Kolor bardzo długo pozostaje na ustach, bardzo równomiernie z nich schodzi. Przy jej użyciu uwielbiam stopniować kolor.

Dziewczyny, a jak Wasze odkrycia kosmetyczne 2014 roku? Pokrywają się chociaż w części z moimi?

Pozdrawiam,
Monika :)

piątek, 9 stycznia 2015

ODKRYCIA ROKU 2014/ PIELĘGNACJA

   Moje pozytywne podsumowanie kosmetyczne roku będzie trochę niestandardowe. Pomyślałam, że gdybym miała przedstawić Wam moich wszystkich ulubieńców roku, ten post nie miałby końca. Dlatego właśnie same tzw. "odkrycia", czyli te kosmetyki ,które w tym roku kupiłam po raz pierwszy i stanowią nieodłączną część mojej codziennej pielęgnacji- oczywiście w miarę możliwości.
Po krótkich przemyśleniach pod koniec roku 2014, byłam z siebie dumna. Ten rok dużo mnie nauczył, przede wszystkim rozsądnego wydawania pieniędzy na urodowe przyjemności. W większości były to produkty kupione z polecenia lub po uprzednim sprawdzeniu opinii na ich temat. Rzadko kupowałam coś z przypadku, pod wpływem impulsu czy ładnego opakowania.
Całkowity przypadek sprawił, że liczba moich pielęgnacyjnych odkrywców odpowiada liczbie miesięcy w roku, wiec nie dorabiajmy sobie historii.


1. KOSMETYKI EVREE

   Ogólnie rzecz biorąc czegolowiek bym się nie dotknęła od Evree jestem zachwycona.Moja kolekcja wcale nie jest duża, ale z każdym kolejnym wypróbowaniem nowego produktu mam ochotę na więcej i więcej. Aktualnie mam chrapkę na wychwalany olejek różany, którego zakup to już tylko kwestia czasu.

  •     EVREE MAX REPAIR/ REGENERUJĄCY BALSAM DO CIAŁA

   Jeśli Wam jeszcze tego nie mówiłam , to nie jestem fanką wsmarowywania w swoje ciało wszelkich balsamów, olejków i czego tam jeszcze. Po prostu nie lubię  tej czynności i nie przepadam za czekaniem aż produkt się wchłonie. Być może to uraz z młodości, a może zwyczajnie nie jest to w mojej naturze.Wiem jednak, że powinnam dokonywać tego typu zabiegów ze względu na specyfikę mojej suchej skóry, i w miarę możliwości oraz chęci staram się to robić coraz częsciej właśnie dzięki balsamowi od Evree. To co mi odpowiada, to to, że nie jest nadzwyczajnie gęsty, szybko się wchłania i jest wydajny. No i to faktyczne nawilżenie... Dawno nie spotkałam balsamu drogeryjnego w miarę przystępnej cenie, który zrobił by mojej skórze tak dobrze.

  •     EVREE FOOT CARE SMOOTH SCRUB/ PEELING DO STÓP

  Kolejne cudeńko od Evree3 tym razem do pielęgnacji stóp. Tak jak być może już wcześniej Wam wspominałam, moje podeszwy stóp byływ opłakanym stanie, dlatego pedicure muszę wykonywać przynajmniej raz na dwa tygodnie, aby nie doprowadzić do ponownej masakry. Nigdy  jednak nie byłam w pełni usatysfakcjonowana tego typu działaniem w wersji "sama sobie". Może nie koniecznie diametralnie zmieniło się to po użyciu Evree, ale na pewno poziom satysfakcji jest większy. Moje zrogowacenia i stwardnienia nie narastają już tak szybko, co jest dla mnie bardzo ważne, bo czas między zabiegami wydłużył się przynajmniej o połowę. Nie powiem Wam czy ściera, bo stosuję go po ciężkim męczeniu stóp tarą, jednak pozytywny efekt daje do myślenia.

  •     EVREE MAX REPAIR/ REGENERUJĄCY KREM DO RĄK

   To ostatni z moich nabytków firmy Evree. Zachęcona pozytywnymi opiniami postanowiłam go kupić czym prędzej zanim jeszcze skończyła się moja Ziajka. W okolicach poświątecznych miałam chwilę ponownego nawrotu spierzchniętej skóry dłoni, a to dla tego, że tuż przed mroźnymi temperaturami, które nawiedziły nasz kraj nieco zapomniałam o stosowaniu kremu. Coś czuję, że skóra tej części ciała już nigdy nie wróci do stanu normalności i każdej zimy będę zmagać się z tym samym problemem. Jednak postanowiłam tak szybko się nie poddawać. Po rozpoczęciu stosowania Evree, moje dłonie dość szybko zaczęły przyjmować ludzkie oblicze. Skóra jest stosunkowo gładka i miękka. Jedyne co mi przeszkadza to zapach, który zapewne wielu się podoba. Wbrew sobie, bo niby kwiatowy, ale jakby nuta bzu czy coś, a za tą nie przepadam. Jakoś to zdzierżę...


2. KERASTASE ELIXIR ULTIME ROSE MILLENAIRE

   Zapewne już świetnie wiecie, że jestem oddaną fanką serii Kerastase firmy Loreal. To cudowne kosmetyki, genialnie pielęgnujące włosy. Efekt po ich użyciu jest niespotykanie ujmujący i zadziwiający. Elixir Ultimate chociaż zupełnie niedopasowany do specyfiki moich włosów również robi moim włosom dobrze. Tak jak w przypadku pozostałych jego kompanów włosy są delikatnie miękkie i lśniące. Już w zasadzie od samego początku efekt odżywienia jest widoczny, no i tak jak wcześniej pisałam moje włosy nie wypadają w takim stopniu jak kiedyś. Odkrycie roku to nie tylko elixir ale wszystkie te kosmetyki, które miałam niezwykła przyjemność używać. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na ich temat zajrzyjcie TUTAJ.  Szczerze, liczyłam w tym roku na to, aby któraś z  perełek znalazła się pod moją choinką, ale niestety się przeliczyłam :(

3. SCHWARZKOPF PROFESIONAL BC BONACURE REPAIR RESCUE

   Odżywka w sprayu, która nie od początku przypadła mi do gustu. Jednak zdeterminowana potrzebą posiadania butelki z atomizerem zaczęłam stosować ją po każdym myciu włosów. Jakież było moje zdziwienie, kiedy moje włosy rozczesywały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w cudownie szybkim czasie, stawały się coraz ładniejsze, bardziej lśniące. No i ten zapach, taki męski ale też z odrobiną kobiecości. Dość intrygujący. No i czar prysł kiedy w opakowaniu nic już nie zostało... Prosiłam mamę, aby zakupiła ją ponownie u swojej fryzjerki ale ona wcisnęła jej coś co zupełnie mi nie odpowiada. Zrobię jeszcze kilka podejść do tej "cudownej" nowości, ale nie wróżę jej świetlanej przyszłości i chcę nowe Repair Rescue jak najszybciej.


4. BIELENDA OGÓREK I LIMONKA CERA MIESZANA I TŁUSTA

   Nie jest to krem działający cuda na kiju, ale też nie jest z tych złych. W moim przypadku sprawdził się w stu procentach, szczególnie w kwestii zmatowienia. Moja cera jest mieszana i wypróbowałam już wiele kremów, które miały przynieść efekt nawilżenia a zarazem zmatowienia. Dopiero po użyciu Bielendy uzyskałam pożądany efekt, który utrzymuje się przez wiele godzin.Ma cudny, świeży zapach i delikatną konsystencję. Ważne jest to, że podkład nałożony na Bielendę nie waży się, wręcz przeciwnie, idealnie się z nią łączy. Sumując, krem warty uwagi zważywszy na niską cenę.

5. PALMER'S COCOA BUTTER/ KREM NA NOC

   Nie chciałabym się powtarzać, bo o tym kremie pisałam w poprzednim poście. Jednak krótko. Świetny krem dla tych, którzy nie przepadają za ciężkimi oblepiaczami. Lekka konsystencja daje duży komfort podczas zasypiania. Rano w zasadzie nie czuję kremu na twarzy, nie odczuwam ściągnięcia jak zdarzało mi się np. po Ziajce kakaowej. No cóż, genialne odkrycie roku, warte swojej ceny.

6. TOŁPA DERMO FACE SEBIO/ PUNKTOWY KONCENTRAT KORYGUJACY

   W moim odczuciu, jedyny tego typu kosmetyk przynoszący pożądany rezultat. Naprawdę było to miłe zaskoczenie, gdy dołączona jego próbeczka do kremu Tołpy zdziałała cuda z moimi ówczesnymi niedoskonałościami. Pobiegłam więc po pełną wersję i się nie zawiodłam. Pełną recenzję możecie znaleźć TUTAJ.


7.  HEAN SLIM NO LIMIT/ PEELING CUKROWY DO CIAŁA

   O peelingu pisałam również całkiem niedawno, zachwycając się nad jego cudowną mocą. Idealnie złuszcza naskórek, dzięki czemu skóra staje się gładka i przyjemnie miękka. Jest to to chyba jedno z moich największych odkryć ubiegłego roku, być może dlatego, że w miarę świeże. Jeśli chcecie dowiedzieć siewięcej na jego temat, wpadnijcie TUTAJ

8. GARNIER PŁYN MICELARNY 3W1

   Właściwie to zaczęłam się zastanawiać, czy odkryłam go w tym roku, bo zużyłam już tak niewiarygodnie duża liczbę opakowań, że straciłam rachubę. Ale tak, idąc tropem pewnych wydarzeń z już ubiegłego roku, stwierdzam że Garnier zakupiłam po raz pierwszy około czerwca. Jak już wiecie, ogromnie przypadł mi do gustu, nie podrażniając moich oczu i świetnie radząc sobie nawet z silnym makijażem, jeśli nie spróbowałyście, chociaż w to nie wierzę, warto...

9. OCEANIC LONG 4 LASHES

  Dziwny to produkt, bo raz gą kocham raz nienawidzę. Jedno jest pewne, zdziałała wiele dobrego w temacie moich rzęs. Po trzymiesięcznym stosowaniu są naprawdę długie. Do tego stopnia, że wiele osób twierdzi, że są sztuczne. Od ostatniego napomknięcia o Long 4 Lashes sporo się zmieniło. Jestem teraz na etapie kochania jej. Zauważyłam malutkie rzęski w miejscach gdzie ich wcześniej nie było Na pewno nie zrezygnuję z niej po denku i zaopatrzę się w kolejne opakowanie.

10. JIMMY CHOO EAU THE TOILET

   To już wiecie, że ostatnio Jimmy Choo jest moim ukochanym zapachem. Kwiatowe nuty urzekają mnie niemiłosiernie, a tutaj niczego w tej kwestii nie brakuje.




   Ufff, dla mnie to już i tak za dużo, więc nie wyobrażam sobie przedstawienia wszystkich moich ulubieńców roku 2014. Cieszę się jednak, że to podsumowanie było dla mnie dość konstruktywne i zdałam sobie sprawę z tego o czym pisałam Wam na samym początku.

Ciekawi mnie czy wśród moich odkryć są też Wasi ulubieńcy?

Czekam na Wasze komentarze.

Pozdrawiam,
Monika :)

czwartek, 8 stycznia 2015

GRUDNIOWE ZUŻYCIA

   Zapewne jestem jedną z ostatnich, jak nie ostatnią, która prezentuje swoje grudniowe zużycia. Nie popisałam się, ale zdjęcia były już dawno gotowe, tylko jakoś nie było po sylwestrowej zabawie czasu. Ale docieram dzisiaj do Was ze skromną kolekcją zużytych kosmetyków, której jedynymi bohaterami będą te pielęgnacyjne.

    Wśród moich grudniowych "denek" znalazły się produkty w większości takie, które używam na co dzień i z chęcią do nich wracam. Ale oczywiście jak zawsze są i takie, które zupełnie się nie sprawdziły i wiem, że ponownie ich nie kupię. Do jednego mam zupełnie ambiwalentny stosunek, i nie do końca wiem co o nim sądzić, ale o tym później.


GARNIER FRUCTIS COLOR RESIST/ Szampon Do Włosów Farbowanych Lub z Pasemkami

   Tak jak już kiedyś pisałam po odstawieniu ukochanych szamponów z serii Kerastase, szukałam czegoś po czym moje włosy nie będą wyglądały na przetłuszczone już następnego dnia, nie będą przesuszone, zniszczone, itp. Jestem w stanie stwierdzić, że Fructis jest odpowiednim szamponem dla mnie, po którym nie swędzi mnie skóra głowy, a i kolor dość długo zachowuje swoją świeżość. Jestem jak najbardziej zadowolona z działania tego produktu i z pewnością kupię następną flaszkę. 

BE BEAUTY/ Zmywacz Do Paznokci z Lanoliną i Gliceryną

   Pisałam Wam już o tym produkcie w październikowym denku. Lubię go ze względu na pompkę, która ułatwia wydobycie produktu w takiej ilości jaką chcemy otrzymać. W swoim działaniu jest dość dobry, dlatego przeważnie po niego sięgam. Kupię ponownie.


GARNIER/ Płyn Micelarny 3w1

   Stały bywalec mojej łazienkowej półki jak do tej pory mnie nie zawiódł. Zapewne dość często będziecie widywały go na moim blogu. Dobrze radzi sobie nawet z najbardziej opornym makijażem, dlatego będę kupować go ponownie i ponownie i ponownie też.

LIRENE/ TONIK 3w1/ WYBIELANIE

   Całkiem fajny tonik o  bardzo świeżym i przyjemnym zapachu. Pojawił się on nawet w jednych z moich ulubieńców, i nadal obstaję w tym temacie. Radzi sobie z resztkami makijażu, rzeczywiście wyrównuje koloryt, rozjaśnia przebarwienia. Nie mogłam go znaleźć podczas moich ostatnich zakupów więc kupiłam jego starszego brata. Ale akcja poszukiwawcza nadal trwa, i gdy tylko trafię go na półce, zaraz zakupię ponownie.

BOURJOIS/ VITAMIN- ENRICHED TONER

   To jeden z tych produktów, które ani nie zachwycają, ani nie przerażają swoim działaniem.Taki o sobie zwykły tonik, który nie robi krzywdy cerze, dośc dobrze ją oczyszcza ale poza tym nie robi nic nadzwyczajnego. Być może kiedyś wrócę do tego toniku, biorąc pod uwagę jego dość niską cenę i przyjemny zapach.


PALMER'S COCOA BUTTER FORMULA/ Krem Na Noc

   Na obecną chwilę mój ulubiony krem na noc. Nie przepadam za typowymi mazidłami o ciężkiej konsystencji, a takie zwykle są kremy nocne. Ten ma dość lekką konsystencję jak na produkt tego typu i przede wszystkim nie odczuwam ściągnięcia kiedy wstaję rano. Nie mogę powiedzieć czy działa, bo jest to moje pierwsze opakowanie i zapewne efekty zobaczę dopiero za kilka lat, ale żyję ze świadomością, że dzięki niemu moja cera będzie zadbana. Jest meeega wydajny, biorąc pod uwagę fakt, że używałam go od maja. Kolejne opakowanie już stoi na mojej półce i jestem pewna, że kolejne opakowanie również kupię.

PERFECTA SPA/ Kakaowe Masło Do Ciała

   Standardowo  na am koniec to co się u mnie nie sprawdziło. Męczyłam się z nim ho, ho i jeszcze dłużej. Stosowałam na swoim mężczyźnie, żeby go jak najszybciej wykończyć i przez to przyznam, że produkt jest dość wydajny. Sztuczny zapach masła kakaowego lekko mnie irytował, samo masło nie regenerowało a i konsystencja jakaś taka sztuczna, nie masłowa. Kompletnie nie trafia w moje gusta i na pewno nie zakupię go ponownie.

   Sumując, jestem zadowolona z wyników moich zużyć w tym miesiącu. Mam obraz tego, że coraz więcej kosmetyków to moje pewniaki i dzięki temu moje półki nie będą się zapełniały niepotrzebnymi bublami.

   Jestem ciekawa, czy wśród moich denkowiczów znalazły się kosmetyki, na których temat macie podobne zdanie do mojego, a może zupełnie odmienne?

Pozdrawiam,
Monika :)