Kilka lat temu moja skóra dłoni została totalnie zmasakrowana, oczywiście przez moją własną głupotę. Przyznaję się bez bicia, chodziłam wtedy całą zimę bez rękawiczek i skutek jest taki, że do momentu pierwszych nawet najmniejszych mrozów moje dłonie są spierzchnięte, suche, chropowate.
W tym roku postanowiłam jednak porządnie wziąć się za moje łapsztylki, i już od jesieni intensywnie kremowałam je Ziajką, którą posiadałam już od zeszłej zimy. Wiem, pomyślicie sobie, że strasznie wydajny ten krem, ale muszę Was rozczarować. Nie jestem fanką smarowideł pielęgnacyjnych i zbieram się zawsze do tego jak pies do jeża, ale mus to mus.
Ziaja/ Krem do Rąk do Skóry Suchej, Zniszczonej to "regenerujący krem do rąk z naturalnym olejem awokado i gliceryną. Zmiękcza spierzchniętą skórę dłoni, odnawia naturalne procesy regeneracji, chroni przed wysuszeniem, poprawia kondycję skóry, zwiększa nawilżenie skóry o 31%."
Krem Ziaja zamknięty jest w bardzo prostym i jak się początkowo wydawało wygodnym opakowaniu. Trochę inaczej sprawa się ma podczas wykończenia produktu, gdzie radzić należy sobie palcem, wydłubując krem ze środka.
Konsystencja dość lekka, niezbyt gęsta, ale krem nie przelewa się przez palce. Z łatwością wsmarowuje się w skórę i szybko wchłania. Coś co mnie urzekło to zapach. Nie wiem czemu i skąd mi się to wzięło, ale ja wyczuwam tam nutkę kokosa zmieszaną z delikatną wonią kwiatową.
Jestem naprawdę zadowolona z działania tego kremu. Pomimo tego, że jeszcze nie nastąpiły przerażające mrozy ja i tak widzę diametralną poprawę kondycji skóry moich dłoni. Jest gładka, mięciutka, idealnie nawilżona, jednym słowem zregenerowana. Nie wierzyłam w to, że sam krem może zdziałać takie cuda, obawiałam się, że będę musiała biegać na milion zabiegów do kosmetyczki, które odbudują moje dłonie. A tu taka niespodzianka...
Oczywiście w mojej kieszeni kurtki znajdują się cieplutkie rękawiczki, których używam w obecnym czasie nawet jeśli temperatury sięgają kilku stopni powyżej zera.
Nie pozwolę, aby stan moich dłoni wrócił do poprzedniej postaci, dlatego przykładam dużą wagę do ich pielęgnacji.
Szczerze, nie orientowałam się w ostatnim czasie czy krem jest jeszcze w ofercie Ziaji, bo tak jak mówiłam używam go od roku. Ale jeśli jest, to mocno Wam go polecam. Ja, zapewne wrócę do tego produktu, jeśli tylko będzie to możliwe.
Ciekawa jestem czy miałyście styczność z tym kremem, i czy u Was się sprawdził? A może macie swoich innych ulubieńców wśród kremów do rąk, którzy są profesjonalistami w przywracaniu im życia? Chętnie skorzystam z Waszych porad.
Pozdrawiam,
Monika :)
P.S. A w tle moja tegoroczna obsesją świąteczna - Reniferos w brokacie :)
Jeśli dobrze pamiętam, miałam kiedyś próbeczkę tego kremu i zrobił na mnie dobre wrażenie :)
OdpowiedzUsuńJa sobie w tym roku tak załatwiłam dłonie, wyszłam kilka razy bez rękawiczek, wydawało mi się, że jest ciepło, a tu klops. Na szczęście peeling + olej arganowy wymieszany z kremem pomogły i skóra wraca do siebie.
Muszę chyba zstosować Twoje czary mary, bo po aktualnych mrozach moje dłonie zaczynają wracać do stanu sprzed lat :(
OdpowiedzUsuń